
Powstały książki kultowe, namacalne przykłady rangi Polskiej Szkoły Ilustracji lat 60-tych. Powstały… i zniknęły, jako że książki dla dzieci żyją tak krótko, jak dzieciństwo jednej generacji. Nakłady zostały wyczerpane, ale niewielkie grono entuzjastów nadal hołubiło trzy piękne książki Janusza Stannego, odwołując się do nich, ilekroć mowa była o rodzimych mistrzach ilustracji. Wreszcie – zjawił się młody wydawca, gotów przywołać po latach Dardanela i Malarza w perfekcyjnym reprincie, z użyciem nowoczesnych technik poligraficznych. Dzięki staranności oficyny Wy-twórnia książki profesora pojawiły się w twardej oprawie, na śnieżnobiałym papierze – daleko lepszej jakości niż przed blisko czterdziestoma laty, ale z tym samym – wiecznie zielonym – wdziękiem mistrza Stannego. O tym, że prawdziwy kunszt ilustratorski skutecznie opiera się upływowi czasu, niech świadczy fakt, że prawa do obu książek zostały natychmiast zakupione przez, bardzo wybrednych, wydawców francuskich. Tak to malutka, polska oficyna przyczyniła się do efektownego comeback’u mistrzowskiej ilustracji. Równocześnie inni wydawcy przypomnieli sobie o, przedwcześnie zapomnianych, wspaniałych książkach naszego dzieciństwa. Ponownie sięgnięto po ilustracje Bohdana Butenki i Mirosława Pokory, Józef Wilkoń powrócił z emigracji – po latach pracy dla rynku zachodnioeuropejskiego i japońskiego, znowu zaczął ilustrować w kraju. Oddano sprawiedliwość książce artystycznej, na okres jednej dekady zepchniętej do lamusa przez agresywny kicz komercyjny. Tak więc choroba złego smaku mija, obok pięknych wznowień pojawiają się książki młodej generacji ilustratorów – z profesorem Stannym łączy ich entuzjazm dla pięknej książki i – młodziutki jeszcze, ale obiecujący – profesjonalizm. Mała Wy-twórnia wygrzebała kapitalną Baśń o królu Dardanelu – autorskie dzieło profesora Janusza Stannego – i, poddawszy ilustracje starannej komputerowej obróbce, wydała pięknie po 34 latach (!). Zaraz potem książka zdobyła nagrodę Komitetu Ochrony Praw Dziecka, a wydawca – wyróżnienie w konkursie Donga. Nie koniec na tym – podczas Światowych Targów w Bolonii Dardanel został migiem kupiony przez wydawców francuskich, koreańskich i brazylijskich. Bo ilustracje Stannego jak były nowoczesne przed trzema dekadami, tak i są en voque nadal – wyrafinowana prostota nigdy się nie starzeje. Prostota była siłą polskiej grafiki w latach 60, 70-tych – i, jakkolwiek wzięła się z poligraficznej mizerii, talent twórców nadał jej sens i rangę. Dziś ta powściągliwa, elegancka prostota znów tryumfuje – bo w międzyczasie napatrzyliśmy się do syta na wulgarną pstrokaciznę i obfitość nam spowszedniała.
Wydawcy nie w ciemię bici – wygrzebali z lamusa te książki, które bez ryzyka porażki da się zreprodukować nie gorzej niż z (nieistniejących już) oryginałów. A więc opatrzone czarno-białymi ilustracjami, najlepsze, wiecznie zielone.
5 komentarzy
Profesorze kochany:-D
Miałam szczęście wychowywać się na Pana książkach, potem być uczennicą w sławnej pracowni na samym czubku wydziału grafiki, a teraz mogę pokazywać Pańskie wspaniałe prace moim dzieciom. Wielkie dzięki!!!
Serdeczności urodzinowe przesyłam i kolejnych 20 urodzin życzę (licząc uczciwie, co cztery lata rzecz jasna)
Anita Merzwińska
Ta nonszalancka pewność ręki, brawura i prostota, pazurek eksperymentatora, czerń i biel przyrządzone na 1001 sposobów- o Mistrzu Januszu
-Uwielbiam Cię!
i jeszcze
*************
HAIKU
Nie mogąc oddać
Czerwieni hibiskusa
Artysta zjada kwiat
Raymond Roselip
Sztuka wymaga poświęceń,
więc życzymy wytrwałości.
– z wyrazami
niekłamanego podziwu
i przyjaźni
– Halina, Bartek
i Agatka Kuźniccy
***********************
Lata temu jeden jedyny raz pokonałem mój niedościgły wzór artystycznej precyzji i swobody, lekkości i dowcipu. Był koniec września 1995 roku. Ilustratorski plener w podzamojskim Krasnobrodzie. Udało mi się wtedy wygrać jeden set w ping-pongowym meczu z Januszem Stannym.
Dużo sił i zdrowia, Profesorze!
Wiwat Profesor!
Ja również miałam okazję załapać się na korektę:)
Nie pozostawiono na mnie suchej nitki ale i tak dziękuję!